Grę gatunkowo porównałbym z Dizzy. Poruszamy się po "świecie" pokonując przeszkody terenowe (i potwory chyba też), szukając przedmiotów, których używamy w odpowiednich miejscach. Grafika chyba ciut lepsza niż Dizzy, wydaje mi się, że tło nie było czarne, tylko niebieskie niebo. Sprajty stylizowane, nie realistyczne (typowo - łeb wielkości reszty ciała). Nie było to spójne - fantasy czy SF, tylko pomieszanie z poplątaniem. Jakaś pustynia jakby, chyba pamiętam kaktusy. NAsz bohater miał niebieskie nakrycie głowy. Wśród przedmiotów był chyba odkurzacz. Któryś z obiektów umożliwał latanie. To było 30 lat temu, więc nie ręczę za żaden ze szczegółów, które podałem :)
Przeczesałem tutejszą bazę litera po literze z wiarą, że po tytule sobie przypomnę, ale nie trafiłem. Przeczesałem tez przygodówki i ni ma.
Dzięki za odpowiedź. Seymour zdecydowanie nie. Sprajty były mniejsze, rzecz nie działa się w mieście, bardziej dzikie klimaty. Kałacze mi się gdzieś pruski hełm z kolcem (pikielhauba) a może kapelusz w stylu szerloka holmsa. Postać to był taki podróżnik, miał ten pruski hełm/kapelusz albo inna postać go miała.Giddy nie mogę znaleźć, ale po tytule nie wydaje mi się. Tytuł mam gdzieś w głębi pamięci, czuję że gdybym go zobaczył to by mnie olśniło. Wydaje mi się, że w którymś z polskich czasopism z tamtego okresu była solucja i walczyłem ze sobą, żeby jej nie czytać. Tytuł był w miarę znany wśród graczy.
Seymour Goes To Hollywood lub Giddy?