Ocena: ( 9.6 / 10 )
Głosów: 10 Pobrano: 303 razy.
Halt! - krzyknął strażnik. - Podaj hasło!
Hans nie miał zamiaru strzępić języka, więc zabił go nożem szpiegowskim marki James Bond. Otrzepał ubranie i pobiegł w stronę wieżyczki wartowniczej. Stojącego na niej strażnika zabił z kuszy ukrytej w orzełku czapki. Teraz droga do bunkra była otwarta.
Podbiegł do stalowych drzwi i otworzył szyfrowy zamek. Kod odebrał od łącznika na placu Pigalle, jak zwykłe na czwartej ławce od śmietnika. Pchnął, drzwi otworzyły się i z hukiem wypadły z zawiasów.
- Gra skończona. Kloss! - wycedził przez zęby stojący wewnątrz z pistoletem gotowym do strzału Brunner.
- Brunner! Ty świnio! - krzyknął Kloss i oślepił go lampą błyskową aparatu fotograficznego wbudowanego w spinkę od krawata. Błysk był tak potworny, że Brunner ze zdziwieniem uderzył głową w mur i z jeszcze większym zdziwieniem uderzył w kalendarz.
Hans ruszył dalej. Zadanie miał jasne - skompletować materiały i plany dotyczące budowy nowej broni tysiącletniej Rzeszy - rakiety V1. Dokumentacja znajdowała się w specjalnych skrzyniach umieszczonych na ścianach bunkra, lecz była pocięta przez jakiegoś bałwana na kartoniki wielkości biletu tramwajowego za 20 fenigów każdy (co za pedantyczność). Hans kompletował ją pieczołowicie upychając po kieszeniach. Ponadto czasami na ścianach wisiały klucze. Służyły one do otwierania drzwi, lecz niestety (wojenna produkcja) nadawały się tylko do jednorazowego użycia. Kloss, jako superagent nosił ze sobą zapas jedzenia i picia, które jednak w warunkach bojowych ulegały szybkiemu wyczerpaniu, musiał więc szukać ich w bunkrze. Napój znalazł dość szybko, filiżanka kawy stała zaraz za schodami, koło windy. Z jedzeniem też nie miał większych kłopotów. Wszędzie leżały świeże udźce baranie, prawdopodobnie zgubione przez adiutantów Fuhrera, gdy ci nieśli mu obiad.
Cały bunkier najeżony był karabinami maszynowymi, uruchamianymi automatycznie przez fotokomórki w ścianach. Hans widział ich wiele jako białe punkty i omijał je z daleka. Na szczęście system cekaemów udawało się unieruchomić poprzez wciśnięcie specjalnego przełącznika w ścianie. Pozwalało to na czasowe wyłączenie fotokomórek i swobodne przechodzenie bez narażania tylnej części ciała na porcję ołowiu. Najbardziej denerwowały go małe hamburgery jeżdżące na gąsienicach - po pierwsze nie dawały się zjeść, po drugie plątały się między nogami. Z początku chciał je rozstrzeliwać, lecz po kilku próbach postanowił nad nimi skakać, ponieważ w zetknięciu z nim malały i tak niewielkie zapasy kawy i mięsa.
Janek vel J-23 bardzo rozważnie poruszał się po labiryncie korytarzy. Starał się otwierać tylko te drzwi które trzeba, gdyż liczba kluczy była ograniczona. Po skompletowaniu całej teczki akt, udał się do wyznaczonego miejsca i przekazał dane we właściwe ręce. W nagrodę dostał skierowanie na leczenie klimatyczne na Syberię, gdzie być może żyje do dziś.
Zobacz także:
Hans Kloss znów w akcji.
Hans Kloss
Tu możesz podzielić się swoją opinią na temat recenzji Klops....