Gdy oglądam w filmach Jima Carreya, budzą się we mnie dziwne uczucia, coś jakby żałość. Biedny ten pan, myślę sobie, chory jakiś czy co? Byłem przekonany, że gra, w której godzinami trzeba oglądać jego podobiznę, będzie równie beznadziejna jak kreowane przez niego role, ale - o dziwo - tak nie jest. Animowany Ace, mimo niekwestionowanego podobieństwa do oryginału, nie denerwuje. Ruchy, mimika i sposób mówienia - nienaturalne dla człowieka - w kreskówce wcale nie rażą, ale śmieszą i bawią. Duży wpływ na korzystny odbiór postaci ma też doskonała jakość polskiej wersji gry - to najbardziej cieszy gracza. Czy jednak -poza nienaganną polszczyzną - Ace zwraca czymś na siebie uwagę? O tak! W tej grze aktorzy dali z siebie znacznie więcej niż w Budzie Tuckerze. Dubbing do Ace jest pełen ekspresji i dynamiki, o przekład tekstu bardzo udany. Tłumacz wykonał fachowo swoją robotę, wszystkie dowcipy są doskonale przetłumaczone.

Gra Ace Ventura powstała na konwie filmu o tym samym tytule. Tym razem Ace spieszy z pomocą rasie Husky. Takim ślicznym psom, używanym przez Eskimosów do ciągnięcia sań. Ktoś przyczynił się do ich zniknięcia. Kim jest ten krzywdziciel zwierząt? Gdzie go znaleźć i jak złapać? Tego może się dowiedzieć tylko Ace Ventura -Psi Detektyw. Twarz idioty, spojrzenie wariata, głos eunucha, fryzura a la Elvis, pstrokate ubranie, koszula w kolorze Yellow Bahama, no i przesadnie muskularne ciało - to cały on. Detektyw w towarzystwie sympatycznego, psotnego małpiszona Spike'a, po tymczasowym uregulowaniu rachunków z właścicielem wynajmowanego mieszkania, wyrusza na spotkanie szalonej przygody.

W tej grze nie można zginąć, jeśli coś się nie uda - trudno, trzeba próbować przejść dany fragment aż do skutku. Ace będzie podróżować po krainie wiecznych lodów - w świecie Eskimosów. Lecz zanim się tam dostanie, unieszkodliwi groźnego tępiciela morskiej flory i fauny, rozbijającego się Nautilusem kapitana Jacquisa, za co wdzięczne mu będą uwolnione z więzienia na wyspie Wulkami wieloryby. Porem przyjdzie czas na rozwiązanie zagadki zniknięcia psów.
Zabawa jest tym bardziej zwariowana, ze wzbogacono ją o elementy wymagające od gracza refleksu. Wątki zręcznościowe w przygodówkach to nie nowość, ale zazwyczaj przybierały inną niż tutaj postać. Nasz detektyw będzie omijał w podmorskich głębinach zarośnięte glonami metalowe elementy albo śledził na ekranie radaru małego wieloryba, innym razem będzie musiał przeskakiwać po grzbietach pływających tam i z powrotem wielorybów, aby przedostać się na przeciwległy brzeg. Cała zabawa jest niezwykle łatwa, a radości niesie tyle co... Pamiętacie jeszcze z automatów taką skaczącą żabkę, przemykającą między autobusami? Nazywała się Frogger...

Poza tym Ace Ventura jest standardową przygodówką -klikamy sobie myszką, a wszystko dzieje się samo. Wyciąganych zza pazuchy Ace'a przedmiotów trzeba tylko, wysilając odrobinę mózgownicę, umiejętnie używać. Nie należy próbować wszystkiego na wszystkim -to strata czasu. Zagadki są bardzo logiczne, chodź czasem wymagają nieszablonowego myślenia (np. użycie jako źródła zasilania elektrycznych węgorzy) . Nie trzeba przemierzać hektarów przestrzeni, szukać przedmiotów i zastanawiać się, co zrobić. Rzeczy nie ma za wiele, wykorzystane znikają w następnej lokacji, no i wszystkie (te zza pazuchy) są do czegoś potrzebne. Łatwo się nimi posługiwać i łatwo je znaleźć. Puzzle też się znajdą. Nie są trudne, trzeba m.in. ułożyć mapę pokazującą drogę do uwięzionych wielorybów i potem w wiosce Eskimosów. Obsługa gry jest bardzo przyjemna i łatwa. Stworzona dla młodych i starych, pozwala skupić się na zabawie.

Zabrzmi to nieco infantylnie, ale gra się bardzo fajnie. Ace Ventura ma taki dziecinno-zabawowy charakter. Nic nie dzieje się na poważnie (poza ratowaniem zwierzaków), akcja pełna jest humoru, który okazu je się najlepszą bronią przeciwko złym ludziom. Odwiedzamy ciekawe miejsca, poznajemy zabawne postacie, słuchamy komicznych dialogów-zaśmiewając się w głos. Nastrój ten potęguje bardzo ładna, cartoonowa grafika, oglądana w trybie SVGA i animacje, które - jak w przygodówkach często bywa -niczym się właściwie od gry nie różnią.

Czy w tej grze są jakieś biedy, chociaż malusie, żeby się odrobinę popastwić? Ja nie znalazłem żadnych godnych uwagi, jest oczywiście kilka drobiazgów, ale to margines marginesu. Tak, wiem. Mnie to też zdziwiło. Przygodówka bez niedoróbek? Nie może być! A jednak!
Mmmmmm. Co tu jeszcze dodać? Myślę, że wypada mi tylko wyraźnie zachęcić Was do spotkania z Ace'em. Wszystko zrozumiecie, bo gra jest po polsku . Zagadki Was nie znużą, ani puzzle. Nie zabraknie dobrego humoru - czeka na Was spory kontener wypełniony po brzegi uśmiechami i radością, jednym słowem - grać, nie umierać.