Tytuł gry wydał mi się dziwnie znajomy i co najmniej podobny do tytułu jednej z powieści jakie kiedyś czytałem. Jednak nie zwróciłem na to szczególnej uwagi, bo i po co zajmować się drobiazgami, gdy sama gra jest godna poczesnego miejsca na twardym dysku. Potrzebę odszukania ewentualnie istniejącego utworu literackiego, obudził we mnie dopiero pewien szczegół...
Integralną częścią gry jest posiadana przez bohatera książka - COMPENDIUM OF XANTH. Przy bliższym z nią kontakcie stwierdziłem, że jest nadzwyczaj przydatną pomocą, jeśli chodzi o wiadomości o krainie Xanth. I właśnie w niej, w rozdziale o najważniejszych miejscach tej krainy natknąłem się na wzmiankę o Zamku Roogna. Byłem już w domu. Pięć minut później, szczęśliwy, choć nieco zakurzony, zasiadłem znów przed monitorem, trzymając na kolanach siedem tomów o krainie zwanej Xanth, znalezionych na dawno już zapomnianej półce. Ich autorem okazał się być znakomity pisarz tego typu powieści - Anthony Piers.
Błyskawiczna lektura wybranych na chybił trafił fragmentów przedstawiła mi czarodziejską krainę, w której "... każdy mieszkaniec ma swój własny magiczny talent i zaklęcie, którym tylko on może się posłużyć..." Każdy, kto do dwudziestego piątego roku życia nie wykaże się żadną magiczną mocą musi opuścić Xanth. Bink - główny bohater utworu osiągnął już prawie ten wiek, ale wciąż jest magicznym impotentem. Tylko niebezpieczna wyprawa może pomóc w ujawnieniu się jego talentu.
Sama gra zaczyna się nietypowo, gdyż zamiast oczekiwanej (na podstawie czołówki) baśniowej krainy oczom strudzonego gracza ukazuje się całkiem realistyczny komputer z apetycznie wyglądającą stacją dyskietek. Dalej jednak zaczyna się wyprawa w krainę przygody. Jak przenieść się sprzed monitora do fantastycznego Xanth? Tego dowiecie się sami...
Tu możesz podzielić się swoją opinią na temat recenzji Towarzysze Xanth..