"I will survive!"
Jesteś sam. Samiuteńki jak paluszek. Przy sobie masz tylko apteczkę pierwszej pomocy oraz nóż z małą racją pożywienia zdobyty z ciała zabitego przez ciebie człowieka. Przybyłeś tutaj jako obiekt eksperymentu, który ma za zadanie zlikwidować grupę uciekinierów będących mutantami stworzonymi przez tych samych ludzki, którzy wykreowali ciebie. Czeka cię długa droga pełna pułapek, nastawionych wrogo istot i ekstremalnych decyzji.
Deus jest swoistym sequelem gry Robinson's Requiem przewyższającym ją we wszystkich aspektach komputerowych. Jak na typowego surivivala przystało - realizm odgrywa tu wielką rolę, zatem oczekiwać możemy trudnej rozgrywki, a niemal każdy nasz drobny błąd będzie potem owocował w pejoratywnych skutkach. To właśnie największy plus gry, nie ma czasu na zgrywanie bohatera i bieg na złamanie szyi. Śmierć czai się tuż za rogiem pod postacią węża, ruchomych piasków, otrutego pożywienia, zimna, etc. Prawdę powiedziawszy, trudno jest naliczyć ilość powodów z jakich możesz zginąć.
Przemierzając dalej ścieżkę realizmu - panowie z Silmarils postarali się również "poruszyć ziemię", toteż widzimy tutaj przemijanie dnia i nocy, zmiany pogodowe (w tym także temperaturę otoczenia). Stan atmosfery ma wielkie znaczenie dla postaci, albowiem jest ona uzależniona od jego zmian. Więc też, gdy temperatura się ochładza, w wyniku wchodzenia na górę, należy się dobrze odziać, co w grze również jest dostępne w dużym asortymencie. Garderoba zaczyna się od zwykłego uniformu, z którym przybywamy na obszar, a kończyć się może na skafandrze chroniącym przed radiacją. Dla mnie jest to coś, co na tamte czasy było swoistą awangardą.
Wspomniana już wcześniej apteczka pomocy będzie naszą jedyną przyjaciółką w tej walce o przetrwanie. Znajdziemy tam wszystko, co zdolne jest uratować lub utrzymać nas przy życiu. Mowa tutaj o bandażach, pigułkach nasennych, witaminach, antybiotykach, surowicy i strzykawki, krwi to transfuzji, laser do amputacji kończyn oraz wiele innych przyborów medycyny. Oczywiście stan naszego bohatera możemy oglądać na ekranie. Widzimy tam jego tętno, ciśnienie, złamania, temperaturę, a także trzy paski przedstawiające zdrowie, głód i pragnienie.
Zmieniając kierunek, zaczynamy kroczyć ścieżką wojenną. Bagaż broni, na którą napatoczymy się podczas całej akcji mogę spokojnie stwierdzić, że jest obmyślony i właściwie stonowany. Zaczynamy od, wyżej już wymienionego, noża, a kończymy na ręcznej wyrzutni rakiet typu ziemia-ziemia.
Te bardziej wyraziste smaczki tutaj się kończą. Autorzy niestety przez przypadek lub po prostu z niemocy wlali w grę kapinkę goryczy. Owa gorycz to przede wszystkim kiepskie sterowanie. Trudno jest czasem cokolwiek podnieć albo trafić w istoty malutkie, gdy nie funkcjonuje mysz.
Problematyczne jest poruszanie na terenie górzystym, na którym łatwo się zablokować lub spaść nagle w głęboką przepaść. W dodatku niewidzialną (czyt. bug).
Generalizując - gra ma swój urok i tego jej odebrać nie można. Ilość bugów da się wytłumaczyć tym, że gra, mimo wszystko, jest stara i na więcej producent nie mógł sobie pozwolić. Jeśli lubicie duże ryzyko, to trafiliście na idealną grę. Dopracowana grafika i dźwięk rekomensują lekko zabugowany kod źródłowy. Nic tylko grać, grać i jeszcze raz grać.