Ocena: ( 6.86 / 10 )
Głosów: 7 Pobrano: 65 razy.
Dawno, dawno temu wielkie sukcesy odnosiła seria wyścigów Test Drive firmy Accolade. Ostatnia gra z tej serii ukazała się pod koniec lat 80.
Z pewnym zdziwieniem przyjąłem więc pojawienie się po tak długiej przerwie kolejnego produktu o znajomo brzmiącej nazwie. Na dodatek spodziewałem się ostatecznego zerwania z wytyczonymi ścieżkami i całkowitego szaleństwa jazdy po bezdrożach.
Z tymi bezdrożami to pewna przesada - trudno przecież wyobrazić sobie wyścig bez wyznaczonej trasy. Zawodnikom pozostawiono jednak sporą swobodę manewru. Aby ukończyć wyścig, należy spełnić trzy warunki -wystartować, dojechać do mety oraz zaliczyć po drodze wszystkie punkty kontrolne. Można tego dokonać w sposób tradycyjny, trzymając się wyznaczonego toru. Można także pobawić się w małego odkrywcę i zjechać nieco na pobocze w poszukiwaniu odpowiednich skrótów. Muszę przyznać, że owa "nieliniowość" trasy robi naprawdę duże wrażenie. Na przykład taka sytuacja: jedziesz sobie spokojnie po torze, przed Tobą żywego ducha. Spoglądasz na wskaźnik zajmowanego miejsca, jak to, jesteś ostatni? Dojeżdżasz do zakrętu. W tym momencie z bocznej dróżki wypada trójka Twoich przeciwników, zaciekłe walcząc o pierwsze miejsce. Pełne zaskoczenie.
Nie jest to jednak tak proste, jak mogłoby się wydawać. Rzeźba terenu, może poza kilkoma prawie pustynnymi trasami, jest dość urozmaicona i zawiera mnóstwo pomników przyrody martwej oraz ożywionej (o dziełach speców od inżynierii drogowej nie wspominając). Należy więc uważać, aby nie znaleźć się w sytuacji, w której nie można wrócić na tor, w celu zaliczenia kolejnego punktu kontrolnego.
Tak mniej więcej wygląda istota gry. Teraz pora na przedstawienie głównych bohaterów.
Do dyspozycji mamy cztery owoce brytyjsko-amerykańskiej myśli twórczej: Land Rover Defender 90, Jeep Wrangler, Chevrolet Z71 oraz Hummer. Trudno o bardziej doborowe towarzystwo. Wypróbować te zabawki można na 12 różnych torach w trzech sceneriach: na wiejskiej drodze, na dalekiej i śnieżnej północy oraz na pustynniejącym stepie.
Poszaleć można na trzy sposoby. Przede wszystkim, biorąc udział w klasycznym wyścigu. Wybieramy markę wozu, a następnie zmagamy się z przeciwnikami w systemie pucharowym. Za zajęcie kolejnych miejsc dostajemy odpowiednią liczbę punktów. Kto zajmie pierwsze miejsce w tabeli po sześciu rajdach - wygrywa. W nagrodę otrzymuje dostęp do kolejnej serii rozgrywek oraz do nowego toru w opcji treningowej. W opcji tej na początku jest dostępnych tylko sześć tras. Przed rozpoczęciem kolejnych mistrzostw zawsze warto tam zajrzeć i zapoznać się z warunkami panującymi w nowej okolicy.
Natomiast trzeci tryb to rajdy rozgrywane wśród samochodów tej samej marki. Tutaj już nikt nie będzie mógł się tłumaczyć przegranej argumentacją, że przeciwnik miał wóz szybszy czy też łatwiejszy w prowadzeniu. Nagrodą jest możliwość stawienia czoła trasie za kierownicą kilku bonusowych samochodów.
Siadając do TDOR można się przekonać, na czym polega radość jazdy kilkutonowym kolosem po najgorszych drogach całego świata. Chwilami naprawdę można poczuć tę masę i moc szalejącą pod maską. Pojazdy na
trasie zachowują się poprawnie (nie są to jakieś sportowe zabaweczki), prawidłowo oddana jest zwiększona bezwładność ton żelastwa na kółkach - po przesiadce ze "zwykłych" wyścigów trzeba się przyzwyczaić do nieco odmiennych reakcji wozu. Polecam każdemu szukającemu nowych wrażeń w wyścigach. Na pewno nie będzie rozczarowany.
Tu możesz podzielić się swoją opinią na temat recenzji Off-Road.