Ocena: ( 9.83 / 10 )
Głosów: 24 Pobrano: 519 razy.
Neverhood to dziwna kraina. Mieszkańców niewiele, ale za to są stworzeni z tego samego materiału, co wszystko dookoła, czyli... z plasteliny. 30 ton plasteliny w wielkiej hali, a to, co widać w grze, to wiele miesięcy lepienia wszystkiego z tej plasteliny, a później fotografowanie i przenoszenie na komputer, przy czym animacje Claymana (bo tak nazywa się plastusiowy ludzik, którym sterujemy w grze) zostały zrobione metodą poklatkową (tzn. pozycja Claymana - zdjęcie - kawałeczek go poruszyć - zdjęcie - nowu kawałeczek do przodu - zdjęcie - znów do przodu o kawałeczek - zdjęcie - itd....), dlatego właśnie tak dziwnie chodzi.
Tak wygląda kraina Neverhood (nie wiem, czy da się w ogóle to przetłumaczyć na polski, ale gdyby się pokusić, to by wyszło coś w stylu "Nigdowo"), w której przyszło nam żyć i którą przyjdzie nam uratować - oczywiście za pomocą Plastusia - Claymana ("Glinowego człowieka":)). Ale od początku...
Na początku była pewna istota, która postanowiła stworzyć świat. Jednak nie chciało się temu stwórcy odwalać samemu całej roboty, więc zrobił sobie kilku pomocników, żeby zrobili część za niego. Jednym z nich był Hoborg. Ten zrobił krainę, którą nazwał Neverhood (a co... :) ). Jednak było mu smutno samemu, więc zrobił sobie pomocnika, którego nazwał Klogg. Był najlepszym przyjacielem Hoborga, ale do czasu, kiedy zachciało mu się Korony Władzy, którą miał na głowie Hoborg. Jako, że spotkał się ze stanowczym sprzeciwem prawowitego właściciela, zaczął knuć podstęp. Co wymyślił, to zrobił i z nienacka ukradł koronę Hoborgowi (kiedy ten był zajęty i nie usłyszał, jak Klogg skrada się od tyłu). Od tej pory Hoborg śpi. Widział to wszystko Willie Trombone (skąd on się wziął, to nie wiadomo) i co widział i wiedział, to nagrał na dyskietkach (albo kasetach, to nie jest pewne) i zostawił swojemu "synowi" Claymanowi. Teraz nasz Plastuś musi odebrać koronę Kloggowi i... ma do wyboru dwie rzeczy - albo odda ją Hoborgowi (dobre zakończenie), albo sam ją założy (złe zakończenie). Co wybierzecie, to wasza sprawa.
Grafika całkiem dobra - mi się przyjemnie patrzyło. Jakbyś ktoś chciał narzekać, to niech spojrzy na rok produkcji - 1996 (czyli teraz ma 15 lat). Chyba, że komuś się nie podoba plastelina, to co innego... :)
Muzyka jest bardzo fajna - przynajmniej jak dla mnie (zwłaszcza ten kawałek na samym początku, jak jeszcze w domku jesteśmy - grałem w to prawie rok temu i do tej pory pamiętam, jak to leciało). W paru innych miejscach też są przyjemne dźwięki (nie tylko katarynka albo efekt zjedzenia białej kulki z muchomora - jakby ktoś chciał sprawdzić, to od razu informuję, że są tylko trzy różne efekty po zjedzeniu tegoż i później się powtarzają).
W sumie gra całkiem fajna i nazwałbym ją super, gdyby nie pewna zagadka - dokładnie, to mi chodzi o te zgadywanie kilkunastu symboli (traficie na nie... z czasem). Ale i tak jest bardzo dobrze.
PS. Jest tylko jedno miejsce, gdzie można zginąć - na dnie jeziorka, które sami osuszamy, jest rurka, przy której stoją tabliczki z ostrzeżeniami, żeby nie skakać w tą dziurę, bo czeka nas niechybna śmierć. Powodzenia (lepiej zapiszcie wcześniej, co? żeby nie było, że nie ostrzegałem).
PS2. Obejrzyjcie sobie "Autorów gry" (i posłuchajcie ;-D fajna piosenka).
Zobacz także:
recenzja.
Tu możesz podzielić się swoją opinią na temat recenzji Neverhood.