Ocena: ( 9.5 / 10 )
Głosów: 2 Pobrano: 23 razy.
Uwaga, idzie! - krzyknął zawodnik stojący na czatach przy drzwiach. W ciągu piętnastu sekund dotychczas tłoczna i gwarna szatnia przybrała śmiertelnie poważny i oficjalny wygląd. Wszyscy sportowcy stali w milczeniu, wśród panującej ciszy słychać było jedynie zbliżające się w korytarzu kroki.
Drzwi otworzyły się i stanął w nich trener. Jego tłusta twarz miała wyraz głębokiej niechęci i źle ukrywanego obrzydzenia, które nieodmiennie towarzyszyło mu podczas kontaktów z zawodnikami. Właśnie wciągał powietrze do płuc, szykując się do morderczego ryknięcia „Cisza, idioci!", kiedy do jego nader lotnego umysłu dotarła świadomość, że coś tu nie gra. Poświęcił ponad pół minuty na dociekliwe rozważania, co też właściwie mogło się stać, lecz nie znalazłszy logicznego powodu panującego spokoju zrezygnował z zupełnie jego zdaniem zbędnego eksploatowania mózgu, i patrzył jedynie spode łba na stojących kręgiem wokół niego ludzi. Wstręt na jego twarzy ustąpił miejsca wyraźnemu niesmakowi, gdyż w jakimś krótkim przebłysku inteligencji coś podsunęło mu myśl, że to po prostu kolejny idiotyczny kawał członków klubu. Ponieważ nie bardzo wiedział, co z tym zrobić, rozdziawił tylko usta i oczekiwał niewątpliwego ratunku ze strony Opatrzności.
— Panie trenerze, lista! — szepną błagalnie jeden z narciarzy.
Trener wyraźnie się ożywił: Więc o to chodzi! Niedouczona bando leniwych lep-tyków! Cały rok nie myślicie o niczym innym, jak o piciu, sensem waszego życia jest gin, a teraz pewno myślicie sobie jeden z drugim, że pojedziecie do Calgary, prawda? — popatrzył na twarze słuchaczy. Sportowcy z podziwu godną uwagą wpatrywali się w czubki własnych butów. Przemówienie trenera byłoby dla nich bardziej przekonywujące, gdyby on sam nie pił więcej od przeciętnego wielbłąda. Zrozumiałe przy tym, że nie zaspokajał swojego niepohamowanego pragnienia wodą z sokiem, lecz napojami z gatunku tzw. bardzo wysoko-procentowych, co zjednywało mu przyjaciół wśród właścicieli barów w promieniu 20 mil.
Otarłszy ślinę z kącików ust trener darł się dalej: Czy spodziewacie się że wyślę was tylko po to do Kanady, żebyście skompromitowali doszczętnie Stany Zjednoczone? Czy myślicie, o ile któregokolwiek z was stać na myślenie, że tam potrzebują zawodników dysponujących tak rzadką umiejętnością, jak przewrócenie bobsleja jeszcze przed startem, zawodników, którzy w slalomie ominą wszystkie bramki, a po pierwszych dziesięciu metrach biegu przełajowego zawrócą, stwierdziwszy, że zapomnieli nasmarować narty? Nawet jeżeli tak, to po moim trupie ujrzycie tę olimpiadę! — krąg wokół niego zacieśnił się. Trener nie wyglądał na zachwyconego: No co wy, koledzy, lista wytypowanych do udziału w zawodach wisi na korytarzu.
Popełnił jednak zasadniczy błąd wypowiadając te słowa w sytuacji, gdy stał na drodze do drzwi. Kilkanaście par nóg, które przebiegły po nim, było najlepszym świadectwem jego nierozwagi.
Gratulacje! W nagłym przypływie ludzkich uczuć Twój trener wytypował Ciebie, do udziału w XV Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Calgary w Kanadzie. Otrzymujesz prawo wyboru, w jakich barwach pragniesz wystartować, możesz również zaprosić do rywalizacji kilku znajomych. Cztery dyscypliny to niewiele dla takiego asa, jak Ty. A kiedy już zdobędziesz złoty medal, tłusty trener będzie czekał, by uścisnąć Ci dłoń.
Tu możesz podzielić się swoją opinią na temat recenzji Olimpiada 88.