Ocena: ( 9.43 / 10 )
Głosów: 7 Pobrano: 132 razy.
[Poniższą recenzję przeniosłem do działu PC]
W dobie dopracowanych graficznie, rozgrywanych w sieci FPS-ów warto wiedzieć od czego się zaczęło: kto dał początek temu niezwykle angażującemu gatunkowi gier - i warto wiedzieć, że nie zawsze odpowiedź jest jasna i oczywista.
Gdy starsi z nas sięgają pamięcia wstecz do początku lat 90-tych, a młodsi sięgają do archiwalnych gazet z tamtego okresu, to w kategorii first person shooterów wszyscy absolutnie rozpływają się nad Doomem. Gdy w kolejnych latach wychodzą następne przełomowe tytuły FPS, takie jak Blood, Heretic, Duke Nukem 3D czy oczywiście Quake - zawsze i wszędzie porównywane są na początku z Doomem. Doom i Doom.
A tymczasem rok przed wydaniem Dooma, w roku pańskim 1992, na rynku pojawia się prawdziwy protoplasta gatunku. Jeśli nie ojciec Dooma, to chociaż jego niemiecki wujek: Wolfenstein 3D.
To prawda, że 3D było tu obecne tylko w nazwie, prawda też, że grafika pozostawiała do życzenia i paleta dostępnych broni nie ma porównania z Doomem. Ale to tu pierwszy raz mamy okazję patrzeć w grze oczami bohatera, pierwszy raz trzymać przed sobą broń z której możemy zrobić użytek na czarnych charakterach obecnych w grze.
Pamiętajmy - jest rok 1992, 1993 r. Ludzie grają w elegancką Civilization Sida Meyera, szalone Lemmingi czy inne platformówki w stylu Mario Bros, Prehistorik czy Colgate. A tu patrzymy oczami bohatera, który dostaje do ręki broń i staje naprzeciw armii nazistów. Mało tego - może poruszać się gdzie chce, penetrować wszystkie pomieszczenia (a nie tylko ograniczone platformy), może odkrywać sekretne pomieszczenia, których w każdym etapie gry nie brakowało.
Gra dzięki dystrybucji w wersji shareware szybko trafia pod strzechy wielu zapalonych (i dopiero zapalających się) graczy. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że w Polsce, dopiero niedawno wyciągniętej zza żelaznej kurtyny (jest rok '92) gra w szczególny sposób zdobyła sympatię odbiorców, którzy mogli w wirtualnej przestrzeni symbolicznie wyrównać rachunki na krzywdy wyrządzone w przeszłości przez panów w brunatnych mundurach.
To prawda, zaraz po niej pojawił się Doom, który zelektryzował i pochłonął wszystkich. Ale najpierw był Wolfenstein 3D i z szacunku dla tego tytułu, nie powinniśmy o tym zapominać.
Tu możesz podzielić się swoją opinią na temat recenzji Wolfenstein 3D.