Ocena: ( 7.63 / 10 )
Głosów: 8 Pobrano: 58 razy.
Akcja dzieje się w futurystycznym Nowym Jorku. Mieście, w którym narkotyki, muzykę i sex zastąpiła "cyberspace" - potężna sieć komputerowa. Cała reszta — przemoc, gangi i władza pieniądza — pozostała.
"Cyberspace" to sieć, po której nie poruszamy się stukając w klawisze i wlepiając wzrok w ekran monitora, lecz wnikamy w nią całą świadomością, łącząc końcówkę sieci z własnym systemem nerwowym (identycznie jak na filmie "Lawnmower man" — "Kosiarz umysłów"). Potrzebujemy tylko terminala komputerowego i osobistego zestawu podróżnego — decking unit, aby w świecie "virtual reality" zagłębiać się w najrozmaitsze BBS-y. Byłoby pięknie, gdyby nie to, że prawdziwą zabawę szybko ograniczono do kręgu wybranej elity, a szpitale zapełniły się ludzkimi roślinami, których rozkawałkowana świadomość obija się o wirtualne pliki w "cyberprzestrzeni". Wszystkiemu winna jest wszechpotężna i agresywna firma-mafia TransTechnicals Inc. To właśnie przeciwko niej, w mrocznych zakamarkach Manhattanu spiskują nieliczne grupki uzbrojonych hackerów pod hasłem wolnego dostępu do danych.
W tym miejscu zaczyna się twoja przygoda — byłego najemnika, posługującego się biegle zarówno klawiaturą jak i laserowym karabinem. Nieoczekiwanie zostajesz zaatakowany przez... wampira. Okazuje się że wampiry od dawna marzą o opanowaniu poprzez "cyberspace" owładniętego chorobą miasta, a za nim całego świata. Z czerwonym znamieniem na szyi masz niewiele czasu na znalezienie Incubusa — programu, którego szukają wszyscy, a który jednocześnie zniszczy dyktaturę TransTechnicals i przywróci cię rodzajowi ludzkiemu. Tymczasem dojrzewa w tobie pragnienie ludzkiej krwi... Już z tego widać, że Bloodnet nie jest z definicji nudnym, reinkarnowanym w wersji Deluxe "Hackerem". Jak trzeba, trup ściele się gęsto, a akcja zmienia się z szybkością dorównującą Zool.
Nie jest to klasyczna tekstówka, a gra przygodowa w szerokim tego słowa znaczeniu. Coś jak Dune i KGB firmy Cryo. Na uwagę zasługuje oryginalna grafika. Ulice miasta i apartamenty utworzono za pomocą raytracingowych artystycznych wariacji, co dało naprawdę wspaniały efekt. Muzyka jest nieskomplikowana i "kanciasta" (Sound Blaster), coś jakby Techno dla intelektualistów. Może się nawet podobać, ale przedewszystkim świetnie oddaje atmosferę gry.
Produkt MicroProse to gra nie dla mas, a dla koneserów. Jest trudna. Tu nie wystarczy ślepo klikać ikonami przedmiotów po ekranie — a nuż się trafi. Jeśli nie znasz języka angielskiego co najmniej w stopniu podstawowym, nie ma sensu zajmować tą grą ponad 8 mega na twardym dysku.
Tu możesz podzielić się swoją opinią na temat recenzji Sieciowa krew.